Film bez zbędnego pierdzielenia i farmazonów pokazujący brutalną stronę naszej rzeczywistości. To lubię, nawet nie wiem kiedy seans mi zleciał. Scena z black hawkami so badass.
Oj tak - jak dochodzą helikopterami te dwa samochody i jedne z nich ląduje przed nimi to aż ciary były.
Wg mnie, pomimo tego, że film mi się podobał, troszkę zmarnowali potencjał jaki zasiali na początku dwójki, a mianowicie- wybuch na granicy, zamach w markecie, Afryka, spotkanie gabinetu sekretarza bezpieczeństwa, rozwalenie prawnika, etc. To wszystko zapowiadało, że rzeczywiście "tym razem faktycznie nie będzie żadnych rules" i dalsze wydarzenia zatrzęsą całym bandyckim światem :). Aż w pewnym momencie impet jakby ustał i druga połowa filmu zaczęła niemiłosiernie się dłużyć, jakby wtedy zdecydowali o rozpoczęciu wprowadzania widzów do trzeciej części.
Owszem, mega fajnie przygotowane całe przedstawienie dot. przejścia przez granicę, black hawk'i, czy pościg meksykańskiej milicji. Jednak w 1 części aż czuć było oddech karteli, czy to w Juarez, czy już w USA. Tutaj ta atmosfera momentami była zbyt naciągana.
dla mnie zmarnowany potencjał, nie czułam tej grozy i niepokoju, która była tak podkreślona w "jedynce". fajne zdjęcia, niektóre sceny niezłe, ale postacie za bardzo spłycone, brakuje też jakiegoś elementu przeciwwagi (tak jak Emily Blunt). nie zagrało mi kompletnie to wszystko i niespecjalnie zainteresowało.
https://skazaninapopcorn.blogspot.com/2018/07/duzo-gosno-chaotycznie.html?m=1
film turbo nudny w ktorym sie nic nie dzieje ... usypiałem i jednoczesnie przegladałem interenty ogladajac ten film :)
Niestety zawiodłem się na dwójce. Wiem, że nie zarzyna się kury znoszącej złote jaja (choć z drugiej strony oba "Sicario" to nie filmy kręcone po to, by przynosić mega dochody w box office, bo to nie ten typ kina. Wystarczy chociaż zwrot kosztów włożonych w produkcję + takie same zyski), ale dwójka od momentu, w którym okazuje się, że Alejandro żyje, to już czysta papka bez sensu. Pierwszy "Sicario" podobał się mi ze względu na minimalizm środków narracyjnych, a więcej rzeczowej, prawdopodobnej akcji. Dwójka też taka była do momentu, w którym po strzale w głowę Alejandro budzi się na pustyni z sączącym się ze łba mózgiem (potem ukazane jest że to policzek był przestrzelony)... O ile mi wiadomo, "Sicario" to nie jest baśń filmowa, ani kino o zombie... Gdyby zakończyli to na strzelaninie z kartelem na autostradzie, film byłby świetny i przebijałby nawet jedynkę pod względem wymowy, jednocześnie kończąc historię Alejandro. Niestety końcówka zepsuła prawie całą dwójkę, przez co film pikuje w dół i jest tak naprawdę jedynie średniakiem.
Część trzecia jest w fazie tworzenia (dlatego Alejandro musiał przeżyć), ale po tym, co zobaczyłem w "Day of the Soldado", nie wiem czy skuszę się na seans.
Owszem, akcja z postrzeleniem w głowę i przeżyciem jest dość odważnym posunięciem ze strony twórców, ale również ma ona rację bytu. Osobiście byłem zadowolony, że gość przeżył i nie uważam tego za przesadę. Przesadą natomiast na pewno jest jego późniejsze prowadzenie samochodu i rozwalenie ścigających go gangsterów. Tu już się trochę czułem jak na filmie z Rambo. Skoro miał przeżyć, to:
a) ktoś powinien go znaleźć i się nim zająć wyczuwając oznaki życia;
b) chłopaki z helikoptera mogli zignorować rozkaz i go zabrać;
c) sam się doczołgał do najbliższej cywilizacji i jakoś poradził, w końcu miał też znajomości w Meksyku.
Myślę, że te gangusy perfidnie zostawili go takiego postrzelonego, żeby dłużej "zdychał" (w końcu był zakneblowany i związany, można powiedzieć, na pustkowiu). Wydaje mi się, że samochodem miał większe szanse (i szybciej) - przynajmniej wydostać się z tego obszaru - niż z "doczołganiem".
Starcie z tamtymi z samochodu. W jakimś artykule (dot. "Fok") czytałem, że do przetrwania ciężkich warunków w 90% liczy się psychika, no i także motywacja, a nie tylko siła samych mięśni.
No nie wiem, czy ten małolat, który pierwszy raz trzymał pistolet w dłoni i przechodził swoistą inicjację na członka kartelu, byłby w stanie wykonać z premedytacją taki sadystyczny "manewr". Raczej przypadkiem kula ominęła mózg i resztę istotnych dla zachowania funkcji życiowych elementów. Niemniej jednak takie sadystyczne egzekucje są tam normą, tak samo bezczeszczenie zwłok, co ma zwyczajnie zastraszyć przeciwnika.
Okej, rozumiem, faktycznie, z materiałów znalezionych w Internecie można wywnioskować, że po egzekucji zawsze ma miejsce jeszcze bezczeszczenie zwłok, ewentualnie na jednej kuli się nie kończy.
Przecież przestrzelili mu twarz ! , tam nie ma żadnych kluczowych organów. Dziura w dwóch policzkach, uszkodzone zęby i język i tyle w temacie. Farta miał że stracił przytomność i wyglądało jak by dostał kule w łeb